Rozdział 1.
Wstałam koło 5.00 rano. O 7.00 miałam samolot do Atlanty. Wstałam szybko z łóżka, rozglądając się po pokoju. Fioletowe ściany, białe meble, dużo poduszek na łóżku, wielka szafa, i lustro na pół ściany. Strasznie będzie mi go brakować. Wzięłam z szafy czarne rurki, ciemno-niebieski t-shirt, i bieliznę. W łazience umyłam się i ubrałam. Wykonałam lekki makijaż- tusz do rzęs, podkład, i malinowy błyszczyk. Zeszłam do kuchni, tam była już mama robiąca śniadanie.
-Cześć skarbie. Wyspałaś się ? –spytała uśmiechając się.
-Hej mamo. A czy ja kiedykolwiek się wyspałam? -uśmiechnęłam się do niej, i wzięłam jednego naleśnika na talerz.
-Gdzie Andrew? –spytałam, przecież mój ojczym obiecał pojechać z nami na lotnisko.
-W pracy, pilne wezwanie. Kazał cię ucałować. –powiedziała mama. Dojadłam naleśnika, gdy przyszła moja 4-letnia przyrodnia siostra Alice i rzuciła się na mnie, i zaczęła przytulać.
-Hej ślicznotko-powiedziałam, biorąc ją na kolana.
-Hej. Musis tam lecieć ?-spytała mnie lekko sepleniąc.
-Chcę spełnić swoje marzenia. Tutaj to będzie niemożliwe.-wytłumaczyłam jej.
-Vanessa, zbieraj się. Jeśli chcesz zdążyć na samolot, musimy już wyjść.-powiedziała mama, i wzięła Alice, żeby pomóc jej założyć buty. Wstałam, założyłam moje conversy, wzięłam spakowane wcześniej walizki, torebkę, i wyszłam. Spojrzałam ostatni raz na dom. Mój dom. Teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo lubię to miejsce. Przy samochodzie stała Megan. Uśmiechnęła się do mnie smutno, i dała mi buziaka w policzek na przywitanie. Wsiadłyśmy wszystkie do samochodu. Przez całą drogę rozmawiałam z Megan. Wspominałyśmy nasze wygłupy. Po jakimś czasie dojechałyśmy na lotnisko. Mama wzięła moją walizkę, i poszłyśmy do celnika. Ten prześwietlił mi bagaże, i pokazał gdzie iść. Dalej już musiałam iść sama.
-Skarbie, powodzenia. Dasz sobie rade, jestem pewna. Kocham cię.-powiedziała mama i przytuliła mnie. Potem wzięłam Alice na ręce i przytuliłam ją.
-Kosiam się. –powiedziała i dała mi buziaka. Łzy zaczęły mi się kręcić w oku. Na końcu podeszła Megan.
-Van, pamiętaj że ja zawsze jestem z tobą. Że zawsze będziesz moją przyjaciółką. Jestem pewna że zostaniesz wielką gwiazdą, będziesz miała mnóstwo fanów, i że spotkasz swoją miłość. Tak jak zawsze chciałaś. Kocham cię.-łzy zaczęły jej lecieć.
-Niedługo mnie odwiedzisz. Będę dzwoniła codziennie. Obiecuję, Meg. –powiedziałam i przytuliłam ją. Odczepiłam się od niej i przeszłam przez bramkę. Spojrzałam na moje najbliższe osoby. Pomachałam im, i poszłam dalej. Łzy leciały mi ciurkiem. Wsiadłam do samolotu, zajęłam miejsce przy oknie. Po chwili cały samolot był zapełniony. Usłyszałam głos stewardessy:
-Prosimy zapiąć pasy, podchodzimy do startu. -Zapięłam je i włączyłam i-poda. Słuchałam wszystkiego po kolei. W końcu usnęłam. Gdy się obudziłam, widziałam za oknem piękny krajobraz Atlanty. Stewardessa kazała znów zapiąć pasy. Wylądowaliśmy. Wzięłam moją walizkę, torbę i wyszłam na lotnisko. Miała na mnie czekać Rachel.
-Cześć.-zobaczyłam ładną blondynkę.- Jestem Rachel Smith.-uśmiechnęła się.-Na żywo jesteś jeszcze ładniejsza niż na zdjęciach.
-Yy, hej. Dzięki.-uśmiechnęłam się do niej.
-Jak lot?- spytała, prowadząc mnie na zewnątrz.
-Nieźle, większość przespałam.
-Okej, teraz jedziemy do naszego nowego domu, a potem może jakieś zakupy? Musisz wiedzieć że uwielbiam ciuchy, i to na nie wydaje najwięcej kasy. A ty, skoro zaczynasz karierę, musisz być świetnie ubrana.-powiedziała, otwierając wielkiego land rovera.
-Jasne, zakupy to moje drugie imię. Ile jest tutaj centr handlowych ? –spytałam, wsiadając.
-Cała masa. Na pewno znajdziesz coś dla siebie.-odpowiedziała. Rachel włączyła radio na full, i ruszyłyśmy. Atlanta jest piękna. Wysokie budynki, parki, zawsze coś się dzieje. Na Florydzie jest więcej spokoju. Ale podoba mi się ten zgiełk tutaj. Podjechałyśmy pod wielką willę.
-Tutaj mamy mieszkać? –spytałam.
-No. A nie podoba ci się?
-Nie… Jest świetnie. –powiedziałam widząc basen.
-To chodźmy do środka. Tam jest jeszcze lepiej.-powiedziała otwierając drzwi.
Rany… Bardzo nowocześnie umeblowany dom. Dużo młodzieżowych akcentów. Podoba mi się. Rachel oprowadziła mnie po domu. Zobaczyłam średniej wielkości kuchnię, przytulną jadalnię, nowoczesny, wielki salon, 3 łazienki, sypialnię Rachel, jakiś pokój rozrywki, gabinet Rachel, dwa wolne pokoje, mój własny pokój muzyczny (!), gdzie było kilka gitar, mikrofon, fortepian, perkusja, głośniki… Prawdę mówiąc mogłabym tu nagrywać piosenki. Potem doszłyśmy do mojego pokoju. Fioletowe ściany, śliczne jasno-różowe dodatki, dwu-osobowe łóżko z fioletową narzutą, biurko z laptopem, dużo poduch, fajne nowoczesne fotele, półka z książkami, plazma, i mała miękka kanapa.
-Garderobę masz tutaj. –wskazała mi drzwi.-Odśwież się i za godzinę na dole, ok. ?-spytała.
-Jasne. I dzięki. Jest naprawdę idealnie.-powiedziałam
-Nie ma sprawy, Van.-uśmiechnęła się i poszła.
Wzięłam krótką błękitną sukienkę, i białe balerinki, i naszyjnik, który dostałam kiedyś od Megan. Wzięłam w łazience prysznic, i ubrałam się, zrobiłam na nowo makijaż. Szybko się rozpakowałam. Moje ciuchy zajęły zaledwie ¼ miejsca w garderobie. Musze uzupełnić braki ciuchów. Wzięłam małą torbę, i spakowałam telefon, portfel, chusteczki i gumy. Zeszłam na dół, Rachel już na mnie czekała.
-Gotowa na zakupy? -spytała.
-Tak. Musze kupić dużo ciuchów. Moja garderoba jest pusta.
-Ok.-powiedziała.
Siedząc w samochodzie, gadałyśmy. Ja powiedziałam o sobie, Rachel o sobie. Moja menedżerka jest fajną dziewczyną, zachowuje się jakby była w moim wieku. Dojechałyśmy do centrum. Jest na serio wielkie. Masa markowych sklepów. Podoba mi się. Zajrzałyśmy do paru sklepów, i nic. Wreszcie zauważyłam Crropa- mój ulubiony sklep. Zaciągnęłam do niego Rachel. Kupiłam masę krótkich spodenek, kilka topów, i bluzę. A Rachel kupiła dwie sukienki. Zapłaciłyśmy i znowu poszłyśmy szaleć. Po kilku godzinach, byłyśmy obładowane. Nawet nie chce myśleć ile wydałyśmy. Poszłyśmy do Mc’donalda. Powiedziałam Rachel żeby mi kupiła sałatkę i szejka waniliowego, i poszłam szukać wolnego stolika. Usiadłam, i czekałam na Rachel. Jakiś koleś starał się mnie poderwać, ale olałam go, nie szukam miłości. W sumie miałam tylko 3 chłopaków. Jeden z nich cholernie mnie zranił, a ja… kochałam go. Po nim nie miałam żadnego chłopaka. Nieważne, teraz chcę się skupić na karierze. Wreszcie Rachel przyszła i zaczęłyśmy jeść i rozmawiać. Po jakiejś niecałej godzinie, wyszłyśmy z centrum. Dojechałyśmy do willi. Był już wieczór, koło 19. Wypakowałam moje nowe ciuchy, i poszłam się wykąpać, przez godzinę relaksowałam się w wannie. Przebrałam się w moją fioletową piżamę, i poszłam do Rachel, która siedziała w salonie.
-Vanessa, słuchaj. Jutro rano pojedziemy do studia, poznasz różne gwiazdy, zwiedzisz studio, zrobimy pierwsze próby. Ok.?- spytała.
-Jasne. A kiedy zaczniemy nagrywać na płytę?
-Hmm. Pomyślałam że zaczniemy pojutrze. Na razie tylko pierwszy singiel... Ok.?
-Może być.-odpowiedziałam. Pogadałyśmy jeszcze chwilę, i poszłam zadzwonić do mamy.
-Cześć mamo.
-Witaj skarbie. Jak tam?
-Świetnie. Mieszkam w wielkiej willi, byłam na zakupach, a jutro jedziemy do studia! A Rachel jest bardzo miła.
-To się cieszę. –pogadałyśmy jeszcze kilka minut. Rozłączyłam się i wybrałam numer do Megan.
-Van ?
-Tak to ja.
-No, wreszcie dzwonisz. Myślałam że się nie doczekam.
-Sorry, ale dużo wrażeń.
-No właśnie. Opowiadaj.
Streściłam jej dzisiejszy dzień. I gadałyśmy ponad godzinę. W końcu się pożegnałyśmy, a ja włączyłam i-poda i położyłam się w łóżku. To był świetny dzień… -myślałam, zasypiając.
____
Uff. Pisałam go cały dzień. ;P Wiem, że nudny ale takie są początki. Później się rozkręci. Mam nadzieję. Proszę Was o komentarze ! Bo chcę wiedzieć czy ktoś to czyta. Bo jeśli nie, to nie będe go pisała. To opowiadania jest tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. W Wordzie ten rozdział zajął mi sześć stron. ;P No, nieważne, do następnej notki. ;**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz