wtorek, 26 lipca 2011
wtorek, 19 lipca 2011
Rozdział 11.
Minął miesiąc. Niedawno zaczął się sierpień. Wydałam już teledysk ‘Get Back’, oraz duet z Rihanną. ‘White Horse’ nadal cieszy się ogromną popularnością. Mówią że to świetna piosenka na zerwanie. Zagrałam już dwa małe koncerty, zaśpiewałam tam moje piosenki oraz własne covery różnych piosenek. Mam już grono fantastycznych fanów. Teraz dużo czasu spędzam w studiu, nagrywając piosenki na płytę ‘Me and You’ która ma wyjść jakoś w październiku. Czasem spotykam się z Nickiem, dużo rozmawiam z Megan, i rodziną. Z Seleną też widuję się dość często, jest ona świetną kumpelą. A Justin jest świetnym przyjacielem. Nie powiedziałam mu co do niego czuję. Ukrywam w sobie to uczucie, i jakoś daję radę. Jak nie poszło mi nagrywanie, jak pomyliłam kroki w teledysku, jak pokłóciłam się z Rachel o jakąś sesję- Justin zawsze był przy mnie. I niech zostanie między nami relacja przyjaciel-przyjaciółka. Ja też staram mu się pomóc. Jak się pokłóci z Seleną, jak mu zabraknie weny do pisania piosenek, jak się pokłóci z menegerem- odkładam wszystko, i jestem przy nim. Ostatnio pomogłam mu dokończyć piosenkę- myślę że to będzie hit. Paparazzi są zawsze przy mnie, zawsze wiedzą gdzie jestem i po co. To okropne, ale już przywykłam. Taka cena sławy. Teraz właśnie siedzę na balkonie z gitarą, w za dużej, męskiej koszulce i legginsach. Mam mocno podkreślone oczy, lekkie loki. I próbuje wymyślić jakąś fajną piosenkę. Mam jeszcze ich dużo zapisanych, ale próbuje wymyślić coś nowego. Hmm. Może tak:
I'll be right here when you need me
Anytime just keep believin
And I'll be right here
If you ever need a friend
Someone to care and understand
I'll be right here
Dość szybko wymyśliłam resztę. Mam nową piosenkę! ‘Right Here’. Dla kogo ją napisałam ? Dla Justina. Tak, teraz to on jest moją inspiracją do pisania. Okej, dość rozmyślania. Weszłam do pokoju i włączyłam radio. Usłyszałam dzwonek drzwi. Może Rachel otworzy ? Nie, Rachel nie ma w domu. Yhh. Wolno zeszłam na dół, i otworzyłam drzwi. Była to… MEGAN ?!
-Co masz minę jakbyś ducha zobaczyła ? –zaśmiała się.
-Megan ?! –rzuciłam się na przyjaciółkę.
-Van, udusisz mnie.
-Sorry. Wchodź. –uśmiechnęłam się i zaprowadziłam Meg do salonu.
-Wow, ale masz tu luksusy. Zazdroszczę. –zaśmiała się. Zauważyłam w jej wardze… kolczyk. O rany.
-Kiedy go sobie zrobiłaś ?-spytałam, pokazując kolczyk.
-Jakiś tydzień temu. Odjazdowy, nie ?
-Całkiem fajny. Yy, stop, wróć. Co ty tu robisz ?
-Postanowiłam odwiedzić przyjaciółkę.
-Ale jak ?
-Stwierdziłam że za tobą tęsknie, więc dogadałam się z rodzicami, kupiłam bilet, i oto jestem. –zaśmiała się.
-Wreszcie zrobiłaś coś mądrego. –powiedziałam.
-No wiem. Zostanę tu jakieś dwa tygodnie, ok ? Bo moi starzy pojechali z małym nad jakieś jezioro… Czy gdzieś tam. Ja się wykręciłam od wyjazdu.
-Spoko, zostań ile chcesz. A jak moja mama ?
-Tęskni za tobą, zwierzała się mojej matce że bez ciebie to jest naprawdę kiepsko. Alice ciągle pyta kiedy przyjedziesz. Brakuje im ciebie. W ogóle… wszyscy za tobą tęsknią.
-Mi też ich brakuje. Ale nie mam czasu teraz przyjechać.
-Vanessa... Miami nie jest aż tak daleko. Kilka godzin samolotem. Mogłabyś wpaść do nich, chociaż na weekend.
-Wiem… Ale większość dnia spędzam w studiu, nagrywam. Płyta powinna wyjść w październiku. I muszę jeszcze nakręcić kilka teledysków… Mam sesje, wywiady… Nie mogę tak po prostu tego zostawić i lecieć ich odwiedzić.
-Rób jak uważasz. A jak sprawy z panem przystojnym i uroczym ?
-Kim ?
-Yhh, Bieberem.
-Świetnie. Jesteśmy przyjaciółmi.
-I to ci odpowiada ?
-Tak. –skłamałam.
-Kochanie, znam cię… ile ja cię znam ? 11, 12 lat ? Coś w tym stylu. Wiem kiedy kłamiesz.
-Meg, on ma dziewczynę. Są razem szczęśliwi.
-Ale ty jesteś nieszczęśliwa.
-Jestem szczęśliwa. Koniec tematu. Idziemy gdzieś ? –pytam, unikając tematu Justina. Megan tylko przewraca oczami i kiwa głową na znak zgody. Oprowadzam ją po Atlancie, idziemy na lody. Gadamy, ale ja unikam tematu Justina. Nie chcę o nim gadać, nawet z najbliższą przyjaciółką. Po dwóch godzinach wracamy do willi. Rachel ogląda telewizję.
-Cześć Rachel. –mówię.
-Hejka. –mówi, nie odrywając wzroku od plazmy.
-Chcę ci kogoś przedstawić. –mówię. Rachel odwraca się. –to jest Megan, moja przyjaciółka z Miami. Meg, to moja menedżerka Rachel. –mówię.
-Cześć Meg. –Rachel się uśmiecha. –Zamawiamy pizzę na obiad ? Nie chcę mi się stać przy garach. –krzywi się.
-A która godzina ? –pytam.
-Yy, dochodzi 16. –mówi Rachel.
-Okej, to dzwonię po pizzę. Rachel jaką chcesz ?
-Hmm, wegetariańską. –mówi i wraca do oglądania razem z Megan. Biorę mój ukochany fioletowy blackberry i dzwonię do pizzeri. Zamawiam trzy, małe pizze- wegetariańską dla Rachel, peperoni dla Meg, i hawajską dla mnie. Mają przywieźć za pół godziny. Idę do dziewczyn, i oglądam nimi telewizję. Potem jemy pizzę i oglądamy filmy. Jest już jakaś 23. Razem z Megan udaję się do mojego pokoju.
-Gdzie chcesz spać ? –pytam
-A jaki mam wybór ?
-Moje cudowne wielkie łóżko, i dwa pokoje gościnne.
-Dzisiaj będziemy gadać do rana, więc zostaję u ciebie.
-Muszę wstać około 7 rano.
-Ty nigdy nie wstałaś tak wcześnie. Nawet do szkoły przychodziłaś na jakąś 10. –zaśmiała się.
-Wiem. To okropne.
-To norma. –znów się śmieje.
-Idę się wykąpać.
-A ja ci pogrzebię w półkach.
-Okej. –zgadzam się i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic, przemywam twarz tonikiem i wracam do Megan, która leży na moim łóżku.
-Dziewczyno, masz zajebistą garderobę! –mówi.
-No wiem. –pokazuję jej język. Zabieram jej laptopa, a ona idzie się myć. Wchodzę na twittera i odpisuję na wiadomości fanów. Jest ich cała masa, z czego mam radochę. Później wraca Meg, i tak jak przewidziała- gadamy do rana.
___
Moje pisanie nie ma sensu, skoro nikt nie czyta. Miło że mam 3 obserwatorów- dziękuje Wam. Ale chcę poznać Wasze opinie. A na dzień dzisiejszy to kompletnie bez sensu, równie dobrze mogę pisać tylko dla siebie i nie publikować notek tutaj. Narazie.
sobota, 16 lipca 2011
Rozdział 10.
Szybko dojechałyśmy do naszego domu. Tęskniłam za moim pokojem. Nie ma to jak własne łóżko. Wzięłam torbę i rozpakowałam ją. Polegało to na wrzuceniu ciuchów do pralki. Usłyszałam dźwięk mojej komórki. Taa, ekstra. Jak ja ją znajdę ? Po chwili znalazłam ją. Była w mojej ręce. Taa, inteligentna Vanessa. Dzwonił Justin.
-Cześć. –odebrałam.
-Hej ślicznotko. Jesteś w domu ?
-Tak…
-Zaraz będę. –rozłączył się. Yy, super. Szybko założyłam szare rurki, granatową tunikę, i czarne szpilki. Poprawiłam makijaż, uczesałam się i zostawiłam rozpuszczone włosy. Zeszłam na dół, Rachel nie było. Pewnie umówiła się z Kevinem. Wypiłam trochę soku, i zadzwonił dzwonek. Otworzyłam. I ktoś rzucił się na mnie, wylądowaliśmy na podłodze.
-Tęskniłem za tobą. –powiedział Justin. Rany, te jego perfumy, moje motylki w brzuchu, szybsze bicie serca… Jezu.
-Też tęskniłam. –wtuliłam się w niego. Boshe, zakochałam się. Zakochałam się w chłopaku, który ma dziewczynę. Właśnie, on ma dziewczynę! –Bieber… złaź ze mnie, wgniatasz mnie w podłogę. –powiedziałam.
-Sorry. –wstał i podał mi rękę żebym też wstała. Widziałam w jego oczach radość. Te cudowne iskierki w jego czekoladowych oczach. –Jak było w L.A ?
-Fajnie. Rihanna jest bardzo miła, sesja była okej, wywiad jakoś poszedł. A Los Angeles jest piękne. –powiedziałam, uśmiechając się.
-To cieszę się. Idziemy gdzieś ? –spytał.
-Ok. –powiedziałam, zakluczyłam dom, i wszyłam za Justinem.
-Wsiadaj.- powiedział, otwierając mi drzwi do swojego wypasionego auta. Wsiadłam, on też wsiadł i odpalił samochód. Włączyłam radio. Leciała moja piosenka. Rany, moja piosenka jest w radiu. Boshe, MOJA piosenka w radiu!
-Twoja piosenka w radiu. Gratuluje. –powiedział Justin, uśmiechając się.
-Ale to fajne uczucie. –cieszyłam się jak dziecko, które dostało lizaka. –Ej, a gdzie my w ogóle jedziemy ?
-W nasze miejsce. –powiedział. Domyśliłam się że chodzi o to drzewo nad rzeką. Ucieszyłam się bo lubię to miejsce. Słuchając radia, dojechaliśmy. Justin wziął ze sobą gitarę. Dość szybko znaleźliśmy się nad rzeką. Nic się nie zmieniło. Słońce miało niedługo zachodzić, więc widok był cudowny. Wspięłam się na drzewo, a Justin za mną. Usiadłam, i się totalnie wyłączyłam. Obudził mnie głos Justina. Spojrzałam na niego. Zaczął grać na gitarze, później dołączyłam swój śpiew. Piosenka była niesamowita, wolna, spokojna. Była o miłości. Była taka smutna, że zaczęłam płakać. Justin nadal śpiewał z przymkniętymi oczami. Gdy skończył, nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Niedawno ją napisałem. Co sądzisz ? –spytał.
-Jest… niesamowita. –nie mogłam powiedzieć nic więcej, mowę mi odjęło. Wytarłam delikatnie oczy, żeby się nie rozmazać. Chociaż pewnie i tak się rozmazałam. Właśnie zachodziło słońce, niebo było prawie czerwone, ostatnie promienie słońca przebijały się przez liście drzew. Było tak pięknie.
-Cieszę się że tak uważasz. Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna.
-Czemu ?
-Bo… -zaciął się. –też piszesz piosenki, w dodatku dobre piosenki, a wiesz miło usłyszeć komplement od kogoś kto pisze świetne piosenki… -plątał się. Nie rozumiem gościa.
-Napisałeś ją dla Seleny ??
-Yy, no tak. –spuścił głowę. Szczęściara z tej Seleny, ma cudownego chłopaka, który pisze jej niesamowite piosenki. Znowu zaczęły mi spływać łzy, tym razem z tego że… zakochałam się w chłopaku, który bardzo kocha swoją dziewczynę. Szybko je otarłam żeby Justin ich nie zauważył.
-Selena będzie zachwycona. –zapewniłam go. Posiedzieliśmy jeszcze trochę w ciszy. Było mi tak cholernie smutno. Przyznaję się otwarcie że jestem zakochana. Kocham chłopaka którego znam bardzo krótko. Kocham chłopaka który ma dziewczynę. Jestem głupia. Postanowiłam przerwać tą cholerną ciszę. –Idziemy na lody ?
-Co ?
-Pytam, czy idziemy na lody.
-Jasne. –uśmiecha się. W samochodzie jest już lepiej, normalnie gadamy, żartujemy. Justin parkuję pod jakąś lodziarnią, wysiadamy i Justin idzie zamówić lody. Ja siadam przy stoliku. Po chwili Justin wraca.
-Lubisz waniliowe ? –pyta, trzymając dwa lody waniliowe.
-Uwielbiam. –uśmiecham się i zabieram mu jeden rożek.
-Uff, już myślałem że nie trafiłem. –uśmiecha się i siada obok mnie. Dużo się śmiejemy, gadamy. Widzę że paprazzi robią nam zdjęcia. Normalnie sensacja! Vanessa Brown je lody z Justinem Bieberem. Po prostu wydarzenie roku.
-Nie przejmuj się nimi. –mówi Justin.
-Staram się, ale to wkurzające.
-Wiem, ale przyzwyczaisz się. –uśmiecha się. Po zjedzeniu, Justin odwozi mnie pod dom. Na pożegnanie daję mi buziaka w policzek, mimo że mam straszną ochotę na jego usta. Van, opanuj się. Wdech i wydech… Okej, już mi lepiej.
-Na razie. –uśmiecham się.
-Cześć. –również się uśmiecha. Wchodzę do domu, Rachel ogląda telewizję.
-Gdzie byłaś ? –pyta mnie.
-Z Justinem. –odpowiadam. –A ty ?
-Z Kevinen. –mówi. Tak myślałam. Idę do swojego pokoju, włączam piosenkę Rihanny i siadam na łóżku. Wyciągam album ze zdjęciami i przejrzałam ostatnie zdjęcia. Ja i Megan na imprezie, ja i Nick na kręglach, ja i Alice na placu zabaw, ja i Megan na plaży, ja z mamą na plaży, ja i mój ojczym w stadninie koni, ja i mój były chłopak… Tak z nim mam masę zdjęć. Był wysokim, przystojnym brunetem z niebieskimi oczami. Był zabawny, inteligentny… I zdradzał mnie z największym plastikiem w szkole. A ja idiotka z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Ja idiotka mu wierzyłam w każde, najbardziej idiotyczne kłamstwo. Byłam taka głupia. Teraz też jestem. Zakochałam się w zajętym chłopaku. Zadzwoniłam do Megan.
-Cześć Van.
-Hej.
-Co słychać ? Czemu masz taki głos ?
-Jestem głupia.
-Nie jesteś. Czasem ci odbija, ale to każdemu.
-Nie, mówię serio. Jestem głupia.
-Kuźwa, Van, co ty zrobiłaś ?
-Zakochałam się.
-W kim ?
-W chłopaku który ma dziewczynę!
-Uu, to przejebane.
-Meg, co ja mam zrobić ?
-Powiedz mu że go kochasz.
-Przecież ci mówię że on ma dziewczynę.
-I co ? Może czuje do ciebie to samo.
-Taa, jasne.
-Van, uwielbiam twoją ironię, ale nie w takiej sprawie.
-Megan! Chodzi o Biebera!
-O kurwa.
-No wiem! Co mam robić ?
-Van, słuchaj swojego serca…
-Ono mi mówi że go kocha, ale rozum mi mówi że nie mogę mu psuć związku!
-Van, serce zawsze ma racje.
-Ale on kocha Selenę. Napisał dla niej piękną piosenkę. I ona też go kocha… Czemu ja zawsze mam przejebane w miłości ?! –zaczęłam płakać.
-Vanessa… Przykro mi. W takiej sprawie nie mogę ci pomóc. Musisz sama zdecydować co zrobisz. I ja wierzę że postąpisz słusznie. –Megan mnie uspokajała przez pół godziny. Mam cudowną przyjaciółkę. Rozłączyłyśmy się. Była już 22. Poszłam do łazienki i długo siedziałam w wannie. W łóżku położyłam się z Ipodem. Nadal nie wiedziałam co mam zrobić…
___
BŁAGAM, komentujcie. :)
wtorek, 12 lipca 2011
Rozdział 9.
Wstałam około 8.00. Boshe, tak wcześnie… Poszłam do łazienki i ogarnęłam się. Włosy spięłam w luźnego warkocza na bok, założyłam luźną, błękitną sukienkę, przed kolana i białe rzymianki. Zrobiłam mój codzienny mejkap i poszłam do sypialni. Rachel właśnie się malowała.
-Tu masz śniadanie. –wskazała na talerz z naleśnikami z czekoladą i truskawkami. Mniam.
-O której mamy tą sesję ? –pytam, biorąc naleśnika.
-O 13.00. Jeszcze sporo czasu. Co będziesz robić ?
-Hmm, nie wiem. Coś wymyślę.
-Okej. Van, ja spadam. Jestem już spóźniona. Pa! –krzyknęła Rachel z korytarza i poszła. Świetnie, zostawiła mnie samą. Yhh. Zjadłam do końca i postanowiłam iść na spacer. Wzięłam telefon, kasę, iPoda i moje ulubione gumy. Zamknęłam nasz pokój i wyszłam z hotelu. Skierowałam się w stronę najbliższego parku. Było wcześnie, a już była masa ludzi… Włożyłam słuchawki do uszu, puściłam piosenkę Paramore tak głośno, jak się dało. Nagle wpadłam na kogoś, i upadłam na ziemię.
-Rany, nic ci nie jest ? –spytał jakiś chłopak o cudownie zielonych oczach… O boże…
-Yy, jest okej. –tylko tyle dałam radę wyksztusić. Po prostu zamurowało mnie. Mnie nigdy nie zamurowało! Przynajmniej nie na widok chłopaka. No, nie licząc Justina.
-Przepraszam. Nie patrzyłem przed siebie. –powiedział chłopak i podał mi rękę, żebym wstała. Boshe, jaki on słodki.
-To moja wina. –mówię, starając się nie jąkać.
-Nieważne, teraz cieszę się że na siebie wpadliśmy. Jestem Max. A ty nazywasz się Vanessa, tak ?
-Tak, skąd wiesz ?
-Mam młodszą siostrę, ona cię uwielbia.
-Aha. To miłe. –uśmiecham się.
-Przejdziemy się ? –pyta. Kiwam głową. Dowiedziałam się że ma 18 lat, mieszka na stałe w L.A, i uważa że mam cudowne oczy. Podpisałam mu jakąś kartkę dla jego siostry. Max to fajny chłopak. Dużo z nim gadałam, a jak się uśmiecha, robią mu się cudne dołeczki i… Cholera!! Mam sesję! Wyjęłam telefon, Dochodziła 12.00... Uff.
-Max, sorry ale musze już spadać. Mam niedługo sesję.
-Spoko. Odprowadzić cię do hotelu ?
-Jasne. –uśmiechnęłam się. Do hotelu doszliśmy w 10 minut. Przed hotelem, dałam mu buziaka w policzek i poszłam szybko do pokoju. Rachel już była.
-No, jesteś. Za jakieś 15 minut wyjeżdżamy, bo to dość daleko. –powiedziała Rachel. Kiwnęłam głową, i włączyłam laptopa . Poszperałam w sieci, dodałam wpis na twittera. Rachel mnie zawołała więc szybko się ogarnęłam i poszłam do niej.
___
Jest 20.00. Sesja poszła nieźle. Jutro moje zdjęcia ukażą się w magazynie. Wyglądałam fajnie, raz sukienka, raz bluza… Zdjęcia mi się podobały. Miałam zrobiony naturalny, lekki makijaż. Fryzury też fajne. Myślę że wyszło spoko. Ten fotograf to naprawdę miły gość. Byłam jeszcze z Rachel na pizzy, i teraz siedzę w samolocie i słucham muzy. Tęskniłam za Justinem. Nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. Przecież nie widziałam go tylko dwa dni!! Rany. Stewardessa ogłosiła żeby zapiąć pasy bo zaraz lądujemy. Nareszcie…
___
Cześć. Rozdział do dupy, ale musze jeszcze trochę poczekać z tą lepszą akcją. :) Jeśli chcecie być informowani o NN, to pod notką zapiszcie swój numer GG. ;) Narazie.
poniedziałek, 4 lipca 2011
Rozdział 8.
Do hotelu dojechałyśmy szybko. Przebrałam się w ciemno różową sukienkę oraz czarne szpilki. Włosy lekko sfalowałam i poprawiłam makijaż. Zadzwoniłam jeszcze do Megan i mamy, oraz Nicka.
-Vanessa, jedziemy. –powiedziała Rachel, wchodząc do pokoju. Wzięłam torebkę i skierowałam się do windy. Do kawiarni dojechałyśmy w 10 minut. Razem z moją menedżerką usiadłyśmy przy stoliku w kącie i czekałyśmy na Rihannę.
-Cześć. –powiedziała... Rihanna.
-Hej. –powiedziałam i uśmiechnęłam się. Rihanna dosiadła się do nas z jakimś facetem-pewnie jej menedżerem.
-Jestem Robyn, a to mój menedżer Mark.
-Vanessa. –przedstawiłam się.
-A ja jestem Rachel. –powiedziała jeszcze moja menedżerka.
-Więc chodzi o duet ? –spytał Mark.
-Tak. Dla Vanessy będzie to świetny początek. A Rihanna też na tym skorzysta. W końcu piosenka z początkującą, młodą wokalistką to jest coś. –powiedziała Rachel.
-Zresztą obydwie mamy dość mocne głosy. Dobry, wpadający w ucho tekst i piosenka może być hitem– uśmiechnęła się Robyn. Przez następne pół godziny nasi menedżerowie gadali, i co jakiś czas Rihanna się wtrącała. Uzgodnili że zaraz po wydaniu ‘Get Back’ zaczynamy nagrywać naszą piosenkę. Potem wszyscy się pożegnali i razem z Rachel wróciłyśmy do hotelu. Rachel poszła do łazienki, a ja postanowiłam zadzwonić do Seleny i się z nią umówić.
-Hej Van.
-Cześć. Jesteś teraz w L.A ?
-Tak… I słyszałam że ty też.
-No. Może byśmy gdzieś razem wyskoczyły ?
-Świetny pomysł. Zakupy ?
-Jasne. To kiedy ?
-Hmm. Za godzinę przed głównym wejściem na sklepy w Beverly Hills ?
-Okej. Do zobaczenia.
-Hej. –rozłączyłyśmy się, a ja poszłam się przebrać. Założyłam krótkie przetarte, dżinsowe szorty, jasną bokserkę, białe conversy i okulary przeciwsłoneczne. Wzięłam jeszcze luźną, białą, dużą torbę i spakowałam do niej kilka rzeczy. Poprawiłam mejkap i związałam włosy w luźnego warkocza na bok. Włączyłam laptopa i posiedziałam trochę w sieci. Postanowiłam się już zbierać. Powiedziałam Rachel że wychodzę, i ponieważ hotel był w pobliżu Beverly Hills poszłam na umówione miejsce na piechotę. Selena już tam czekała. Na mój widok uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
-Hej. –powiedziałam.
-Cześć. I jak spotkanie z Rihanną ?
-Skąd wiesz że się z nią spotkałam ?
-Telewizja i internet. Już o tym gadają.
-Aha. Więc spotkanie poszło okej. Będzie ten duet.
-To fajnie. Duet z Rihanną… Dobry początek.
-Wiem. To gdzie najpierw ?
-Wszystkie sklepy po kolei. Pewnie jest jakaś nowa, letnia kolekcja…
-I to mi się podoba. Chodźmy. –powiedziałam, i ruszyłyśmy na zakupowe szaleństwo. Dużo się śmiałyśmy, wygłupiałyśmy, oceniałyśmy ciuchy, robiłyśmy zdjęcia. Kupiłyśmy masę ciuchów. Selena wybierała takie bardziej… eleganckie, pastelowe. Ja kupiłam dużo jaskrawych ciuszków. Po jakiś 3 godzinach zakupów, poszłyśmy na szejka. Ja wzięłam waniliowego a Selena truskawkowego. Usiadłyśmy przy jakimś stoliku.
-Van…
-Hmm ?
-Co u Justina ?
-Yy. Dobrze. –powiedziałam. Naprawdę nie chcę o nim gadać. Szczególnie jeśli nie wiem co do niego czuję. –Czemu pytasz ? Przecież… jesteś jego dziewczyną.
-No tak. Ale ostatnio… mało gadamy. Ogólnie czuję że on mnie zbywa. Przez telefon gadamy kilka minut. Ciągle mówi że nie ma czasu.
-Może ma mało czasu. Przecież chce wydać kolejną płytę, pewnie dużo czasu spędza w studiu.
-Pewnie masz rację.
-Na pewno ją mam. Nie martw się. –uśmiechnęłam się pocieszająco. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i pożegnałyśmy się. W 15 minut doszłam do hotelu. Rachel nie było. Zamówiłam obiad do pokoju. Zdecydowałam się na spaghetti. Kocham włoską kuchnię. Gdy zjadłam, włączyłam laptopa. Na skype zadzwonił do mnie… Justin. Odebrałam połączenie.
-Cześć Justin. –uśmiechnęłam się.
-Siemka. Co tam ? Podobno nagrywasz piosenkę z Rihanną ?
-Tak, nagramy duet. U mnie okej. Widziałam się dziś z Seleną. Byłyśmy na zakupach.
-Tak ? To fajnie… -uśmiechnął się tak… smutno ?
-Justin… Wiem że to nie moja sprawa, ale Selenie naprawdę na tobie zależy.
-No i ?
-Czemu rzadko z nią gadasz ? Ona za tobą tęskni.
-Też za nią tęsknię. –spuścił wzrok.
-Szkoda że tego nie okazujesz… Dobra, koniec. Co u ciebie ?
-Okej. Nagrywam piosenki na nową płytę. Ale w studiu zabawniej jest z tobą. –uśmiechnął się.
-No wiem. Niedługo tam wracam nagrywać kolejną piosenkę.
-Na szczęście. Jutro masz sesję ?
-Tak. I jutro wieczorem mam samolot. Czyli jakoś trochę po południu będę w Atlancie.
-Fajnie. Musimy się zobaczyć. –mrugnął do mnie.
-Zobaczymy się. –uśmiechnęłam się. Pogadaliśmy o głupotach, pośmialiśmy się. Minęła godzina. Pożegnałam się z nim i rozłączyłam się. Wróciła Rachel. Od razu rzuciła się na łóżko.
-Co jest ? –pytam.
-Nic… Zmęczyłam się.
-Gdzie ty byłaś ?
-Zakupy, spotkałam się z moją dawną znajomą.
-Też byłam na zakupach.
-Z Seleną ?
-Skąd wiesz ?
-Paparazzi skarbie.
-No tak… -powiedziałam. Pogadałam jeszcze z Rachel. Było około 19. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się na tętniące życiem Los Angleles. Nagle poczułam tęsknotę za Miami. Za plażą, zachodami słońca. Nie jestem romantyczką ale podobało mi się to. Postanowiłam zadzwonić do Megan. Ona zawsze mi poprawia humor. Tam było już później niż w L.A. Gadałam z nią dobre dwie godziny. Humor mi się znacznie polepszył. Nie ma to jak dobra przyjaciółka. Po rozmowie poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Potem położyłam się w łóżku z Ipodem i zasnęłam.
___
Hej. :) Są wakacje, a pogoda do dupy. ;/ No, szkoda. Proszę was (po raz kolejny xd) o komentarze! ;P
Subskrybuj:
Posty (Atom)